Wstecz Odkryj więcej produktów Shimano

Giro d'Italia 2022 - pretendenci

Tegoroczne Giro w ocenie ekspertów zapowiada się na wyjątkowo ciekawe i wiele wskazuje, że do najwyższego stopnia podium w Italii będzie pretendował zwycięzca z 2019 Ekwadorczyk Richard Carapaz Ineos Grenadiers, który już od kilku dni awizuje swoją gotowość do walki, a jego konkurenci to przede wszystkim Brytyjczyk Simon Yates BikeExchange-Jayco oraz Portugalczyk Joao Almeida UAE Team Emirates. Z pewnością w tegorocznej edycji warto będzie zwrócić również uwagę na innych pretendentów do końcowego sukcesu, jak: Holender Wilco Kelderman Bora-Hansgrohe, Australijczyk Jai Hindley Bora-Hansgrohe, Kolumbijczyk Miguel Ángel López Astana czy na zwycięzcę zakończonego niedawno Tour de Alps - Francuza Romana Bardet'a DSM. Do rywalizacji po przerwie gotowy jest również zwycięzca klasyfikacji końcowej Giro z 2017 r. Holender Tom Dumoulin Jumbo-Visma. Na trasie powinniśmy zobaczyć również startujących w swoim ostatnim zawodowym sezonie: Włocha Vincenzo Nibalego Astana oraz Hiszpana Alejandro Valverde Movistara. Ten ostatni zapytany, dlaczego na pożegnanie z wielkimi tourami wybrał właśnie Giro, Odpowiedział, że: „to fenomenalny wyścig, zwłaszcza przy dobrej pogodzie. Chcę dobrze się bawić, dzień po dniu interpretować wyścig bez żadnej presji”. O etapowe laury na 7 odcinkach przewidzianych dla najszybszych kolarzy powinien walczyć supersprinter ubiegłorocznego TdF Brytyjczyk Mark Cavendish Quick-Step Alpha Vinyl . 105 edycja ma olbrzymie szanse zapisać się wyjątkowo w kolarskiej historii, o czym przekonamy się już 26 maja - po zakończeniu etapu jazdy indywidualnej na czas w malowniczej Veronie.

Etapy węgierskie

Mijający weekend zakończył na Giro d'Italia wstęp do tegorocznego touru. W edycji 2022 były to 3 etapy, które zostały rozegrane na Węgrzech. Trzeba przyznać, że Budapeszt bardzo gościnnie przyjął kolarzy. Pierwsze kilometry pierwszego odcinka rywalizacji przebiegały dość leniwie. Od startu jedynymi aktorami byli dwaj uciekający zawodnicy ekipy Drone Hopper – Androni Giocattoli.... natomiast finałowy podjazd oraz sprint były już pełne dramaturgii i zaskakujących rozstrzygnięć. Eksperci przed startem przyznali statystyczną „dychę” dla Holendra Mathieu van der Poel Alpecin - Fenix... i jak można było się spodziewać zawodnik nie zawiódł. Z wielkiego faworyta stał się zwycięzcą pierwszego etapu - wyprzedzając minimalnie na „kresce” Erytrejczyka Biniama Girmaya Intermarché–Wanty–Gobert.

Niestety tuż przed metą „kraksę” zaliczył jeden z faworytów do etapowego triumfu Australijczyk Caleb Ewan z Lotto Soudal.

Na szczęście skończyło się tylko na strachu, obtarciach i chwilowym dramatyzmie. MVDP do 2 etapu (ITT) stanął w różowej koszulce lidera i trzeba oddać, że z determinacją i fantazją godną wielkich mistrzów obronił swoją pozycję. Owszem przegrał o 3 sekundy rywalizację z Brytyjczykiem Simonem Yatesem BikeExchange – Jayco, lecz wola walki jaką pokazał na trasie zasługuje na duże uznanie. 

Kończącym madziarską wyprawę Giro był 201 kilometrowy 3 etap - idealny dla rasowych sprinterów. Fantastycznie zaprezentował się na nim Brytyjczyk Mark Cavendish z Quick-Step Alpha Vinyl. Niedzielny finisz był imponującym wydarzeniem również z powodu „liczb”, które zwycięzca etapu „wykręcił” na ostatnich metrach rywalizacji. Końcowe 17 sekund to średnia moc i prędkość odpowiednio: 1010 watt oraz 72,1 km/h. 

Wartości maksymalne to natomiast 1280 watt oraz 74.7 km/h. W tym momencie jakikolwiek komentarz wydaje się chyba zbyteczny.

Warto dodać, że wszyscy dotychczasowi zwycięzcy korzystali z najnowszego osprzętu Shimano Dura Ace, a dodatkowo MVDP także kół oraz butów linii S-Phyre.

Etapy Sycylijskie

Czwarty etap Giro d'Italia prowadzący przez Sycylię - kończył się prawie 23-kilometrową wspinaczką na Etnę (śr. nachylenie 5.9%, max. 14%). Triumfatorem wspinaczki na monumentalny wulkan okazał się kolarz BORA-Hansgrohe Lennard Kämna. 25-latek, który ma już w portfolio etapowy triumf w Le Tour de France, dopisał do niego piękne zwycięstwo w kolejnym grand tourze. Tego typu podjazdy zwykle promują wytrawnych specjalistów od długich „wspinaczek”, więc jak można było się spodziewać - dotychczasowy lider Mathieu Van der Poel Alpecin-Fenix Cycling Team stracił koszulkę lidera. Nie był on naturalnie jedynym z wielkich, którzy nie wytrzymali trudów tego etapu. To, co męczy kolarzy, dla nas kibiców jest z reguły wspaniałym spektaklem i tak właśnie było na trasie Avola – Etna (172km). Zawodowi kolarze zdążyli nas przyzwyczaić, że w wyjątkowych momentach parametry, które osiągają, robią duże wrażenie. Lennard Kämna, finiszując na szczycie Etny, osiągnął moc maksymalną 710 watt przy maks. prędkości 45.7 km/h. Odczyty zawodnika mogliśmy poznać dzięki zastosowaniu przez jego team obustronnego pomiaru mocy, który zainstalowano w korbie Dura Ace.

Zwycięstwo piątego etapu zgodnie z przewidywaniami przypadło jednemu z supersprinterów. Tym razem najszybszy okazał się kolarz Groupama –FDJ Team Arnaud Démare. Wygrał on rywalizację po finiszu ze sporego peletonu. Ostatni odcinek na Sycylii prowadził z Katanii do Mesyny i liczył 174 kilometry. 

Mniej więcej w połowie dystansu zawodnicy mieli do pokonania podjazd Portella Mandrazzi (19,6 km o nachyleniu 4,0%, max. 9%). 

Wielu przewidywało, że peleton przejedzie go razem oraz że nic wielkiego się tam nie wydarzy... jednak w kolarstwie to, co przewidywalne, nie zawsze musi stać się faktem. 

Dzięki kolarzom Alpecin -Fenix Cycling Team tempo na podjeździe mocno wzrosło, a tego nie wytrzymało kilku sprinterów,  m.in. Mark Cavendish z Quick-Step Alpha Vinyl Team czy Caleb Ewan z Lotto Soudal Cycling Team. Początkowo zasadniczą grupę opuścił również dzisiejszy zwycięzca Démare, jednak siłą zespołu na zjeździe "dospawał" i w finałowym sprincie okazał się najlepszy. 

Inni nie mieli tyle szczęścia - tym samym notując w GC znaczne straty. 

Piękna Sycylia pożegnała kolarzy, którzy opuścili wyspę promami, udając się do kolejnego miejsca startu. Będzie mim  tym razem Palmi, w regionie Kalabria.

Emocjonujące etapy Giro na południu Włoch

Po opuszczeniu Sycylii kolejne etapy Giro rozgrywane były w dolnej części „włoskiego buta”. Były to odcinki: numer siedem o długości 196km z Diamante do Potenzy oraz osiem, o długości 149km, w okolicach Neapolu. Oba etapy zostały rozstrzygnięte po ucieczkach z peletonu. W pierwszym triumfatorem okazał się Koen Bouwman Team Jumbo-Visma Cycling, w którego sukcesie duży udział miał drugi z zawodników Jumbo, jadący w ucieczce, Tom Dumoulin. Wydaje się, że to właśnie zawodnicy i sztab szkoleniowy drużyny zwycięzcy przygotowali strategicznie najlepszy plan, który w końcowym rozrachunku przyniósł im sukces. Wnikliwym obserwatorom z pewnością wpadło w oko kilka razy, że na trasie obaj panowie miewali trudniejsze momenty. Czy była to słabość czy zaplanowana taktyka, dziś pewnie trudno ocenić. Jedno jest pewne, w pamięci pozostanie kibicom widowiskowe zwycięstwo. Bouwman dzięki ucieczce i aktywności na premiach górskich wywalczył także jako dodatkowy bonus koszulkę niebieską - lidera klasyfikacji górskiej. Warto w tym miejscu spojrzeć również na pomiar mocy, który wskazał u Holendra maksymalne wartości finiszowe na poziomie 1180 watt (przy średniej finiszowej 910 watt). Liczby bezdyskusyjnie informują, że jego forma tego dnia była na najwyższym poziomie.

Sobotnią rywalizację wokół Neapolu (odcinek nr 9) wygrał natomiast kolarz Lotto Soudal Cycling Team Thomas De Gendt. Grupce prowadzących kolarzy udało się dojechać do mety w zasadzie w ostatniej chwili. Tuż za ich plecami pędził bohater dnia – „rozpędzony” Mathieu Van der Poel Alpecin -Fenix Cycling Team wspierany przez Biniama Girmaya z Intermarché-Wanty - Gobert. Etap stał pod znakiem ciągłych ataków, prób rozerwania peletonu oraz starań teamów o wyeksportowanie swojego przedstawiciela do grupy, z której mógłby wyłonić się przyszły zwycięzca etapowy. Taka jest już charakterystyka odcinków w pagórkowatym terenie, które są dla kolarzy bardzo trudne do kontrolowania.

10 etap - starcie sprinterów do zadań specjalnych.

Po poniedziałkowej przerwie spowodowanej dniem odpoczynku, kolarze powrócili do rywalizacji na Giro d’Italia. 10 etap w swojej początkowej fazie zapowiadał się raczej na senny, lecz próby zawiązania ucieczki spowodowały, że tempo wzrastało z kilometra na kilometr. Po przepiękny, historyczny triumf w bezpośrednim starciu Biniama Girmaya Intermarché-Wanty-Gobert vs Mathieu Van der Poela Alpecin-Fenix sięgnął we włoskiej Jesi właśnie Erytrejczyk. W klasyfikacji GC nie zaszły żadne zmiany. Sukces zawodnika z Afryki jest o tyle wyjątkowy, że jest on pierwszym obywatelem tego kraju, który wygrał etap wielkiego, światowego touru. Wczorajszy odcinek liczył 196km i około 1800 metrów przewyższenia. Dzisiejszy natomiast poprowadzi Niziną Padańską i zapowiada się raczej na spokojny z końcówką dla specjalistów od sprintu. Adriatycki wiatr może jednak spłatać kolarzom psikusa i zweryfikować diametralnie przebieg etapu.

Etap 11. - prawdziwie sprinterski dzień

Środowy etap z Santarcangelo di Romagna do Reggio Emilia był to długi - 203-kilometrowy odcinek prowadzący wzdłuż antycznej Via Aemilia. Od początku rywalizacji wysoce prawdopodobny był scenariusz, że może on zostać rozegrany między ekipami Groupama-FDJ z Arnaudem Demare a Quick-Step Alpha Vinyl Team z liderem Markiem Cavendishem. Taki też scenariusz teamy realizowały praktycznie do ostatnich metrów, kiedy do końcowej walki ruszyli najszybsi. Finalnie okazało się, że jak w starym przysłowiu: "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta" - wszystkich pogodził Alberto Dainese z Team DSM. Warto nadmienić, że to pierwszy triumf gospodarza w tegorocznej edycji "La Corsa Rosa". Podium uzupełnili Fernando Gaviria oraz Simone Consonni.

Etap 12: Parma > Genua (204 km)

Stefano Oldani Alpecin-Fenix wygrał czwartkowy, 12 i najdłuższy odcinek kończący się na pięknym liguryjskim wybrzeżu. Kolarze mieli do przejechania 204 kilometry i 2867 metrów przewyższenia. W zasadzie już po pierwszej grupce, która zameldowała się na mecie było wiadomo, że szacunkowe dane organizatora dotyczące przyjazdu na metę trzeba będzie dość mocno zweryfikować. Selektywna trasa, ciągłe ataki oraz chęć w do rozerwania grupy spowodowały, że już po kilkudziesięciu minutach wyklarowała się grupa uciekinierów dyktująca dziś tempo. Zresztą nazwiska, które się tam znalazły mówiły wiele o ambicjach na dobry wynik ( Mathieu Van der Poel czy Wilco Kelderman). Jednak to nie oni stoczyli walkę o zwycięstwo… finisz rozegrali między sobą najbardziej waleczni tego dnia Rota, Oldani oraz Leemreize. Peleton dojechał do mety dziewięć minut za najlepszymi.

Etap 13. Z San Remo do Cuneo

Etap niedługi ze zlokalizowanym na 96 km przed metą podjazdem – Colle di Nava zakwalifikowanym do 3. kategorii. Już na wstępie- podczas analizowania mapki można się było spodziewać, że o końcowe zwycięstwo będą walczyli klasyczni sprinterzy. Pewnie wszystko przebiegałoby według tego scenariusza, gdyby nie zawiązana na początku rywalizacji ucieczka, która ze względu na udział w niej kolarzy spoza czołówki osiągnęła w pewnym momencie przewagę 7 minut. W zasadzie jeszcze na około 9 km przed metą uciekinierzy jechali z przewagą około minuty, jednak na 3 km przed finiszem przewaga już stopniała do 25 sekund. Rozpędzony peleton nie miał zamiaru odpuszczać i tuż przed metą dopadł śmiałków i o końcowym sukcesie zdecydował klasyczny sprint. Najszybszy okazał się Arnaud Demare z Groupama-FDJ, tuż za nim na metę wjechał Phil Bauhaus z Bahrain-Victorious, podium uzupełnił Mark Cavendish Quick-Step Alpha Vinyl.

Weekendowa wspinaczka - etapy 14. i 15.

Dwa etapy Giro d'Italia rozgrywane w weekend miały dać kibicom rozrywkę, natomiast kolarzom możliwość zmiany sytuacji w klasyfikacji generalnej. Nielicznym, najmocniejszym także możliwość poprawienia bilansu zwycięstw. W zasadzie oba te kryteria zostały spełnione. Tak więc po sobotnim odcinku zmienił się lider, został nim Richard Carapaz z INEOS Grenadiers i choć musiał na etapie uznać wyższość zwycięzcy Simona Yatesa z BikeExchange, to na wspinaczkach pod Supergę oraz na Colle della Maddalena radził sobie świetnie- wypracowując cenne sekundy w klasyfikacji generalnej. Etap mógł się podobać, natomiast zaangażowanie w walkę najlepszych zawodników dodało rywalizacji szczyptę pikanterii.

Podobne emocje towarzyszyły niedzielnym zmaganiom. Bohaterem dnia został Giulio Ciccone, który wygrał piętnasty etap tegorocznego Giro d’Italia po długiej, solowej akcji. 177-kilometrowy odcinek "La Corsa Rosa" z Rivarolo Canavese do Cogne kończył zmagania drugiego tygodnia Włoskiego grand touru. Tym razem kolarską selekcję na trasie wykonały przede wszystkim trzy podjazdy Pila-Les Fleurs (12,2 km.), Verrogne (13,9 km.) oraz Cogne (22,2 km). Ciccone wyprzedził na mecie Kolumbijczyka Santiago Buitrago oraz Hiszpana Antonio Pedrero. W poniedziałek kolarze odpoczywają, by z impetem powrócić do walki we wtorek podczas 16. etapu. W najważniejszej różowej koszulce (podobnie jak w niedzielę) inaugurację 3 tygodnia rozpocznie Richard Carapaz INEOS Grenadiers. Trzeci tydzień z pewnością będzie nie mniej interesujący, jak zmagania weekendowe, bo rozpocznie się górskim odcinkiem, prowadzącym przez przełęcze Alp Retyckich.

Etap 16. - Górskie akcenty

Dzień przerwy na wielkich tourach to okazja do odpoczynku, ale także czas na przygotowanie strategii na kolejne dni. Tym razem najlepiej tą lekcję odrobił Czech Jan Hirt Intermarchè-Wanty-Gobert, który po imponującej szarży wygrał szesnasty etap Giro d’Italia. Na fotelu lidera nie zaszły żadne zmiany, więc do kolejnego etapu w różowej koszulce przystąpi Richard Carapaz INEOS Grenadiers. Na zawodników podczas 200 km etapu z Salò do Aprica - czekało 5268 metrów przewyższeń oraz trzy "główne" podjazdy dnia, a mianowicie: - Goletto di Cadino - 19,9 km, śr. 6,2% - Passo del Mortirolo - 12.7km, śr. 7.7% - Valico di Santa Cristina - 12.7km, śr. 8.1% Etap stał pod znakiem ucieczek, przetasowań i pogoni. Gdyby podjąć się próby wymienienia wszystkich nazwisk kolarzy angażujących się w ucieczki to lista z pewnością byłaby bardzo długa. Niestety nie obyło się bez defektów (np. Wilco Kelderman) oraz upadków (Domenico Pozzovivo). Na szczęście w obu wspomnianych przypadkach skończyło się tylko na "uszczerbku" czasowym. W końcowej fazie rywalizacji walka o triumf etapowy rozegrała się między holendrem Thymenem Arensmanem, a Czechem Janem Hirtem, z której to właśnie ten drugi wyszedł zwycięsko. Przeglądając dotychczasowe osiągnięcia tego zawodnika można śmiało powiedzieć, że wtorkowe zwycięstwo na Giro to jego życiowy sukces. Zresztą "cyferki", które wykręcił w trakcie rywalizacji tylko potwierdzają powyższą tezę: śr. prędkość z etapu: 35,5 km/h, maksymalna prędkość: 92,7 km/h, maksymalna wygenerowana moc: 850 watt!

Etap 17. - kolejny sprawdzian dla górali

Można powiedzieć żartobliwie; próbował, próbował i w końcu się udało. Tak w skrócie można podsumować sukces na 17 etapie Santiago Buitrago z Bahrain-Victorious. W niedzielę na odcinku do Cogne, Kolumbijczyk uległ tylko świetnie dysponowanemu tego dnia Giulio Ciccone, a w środę to właśnie on minął linię mety jako pierwszy. Mogło się wydawać, że zawodnicy po wtorkowych zmaganiach będą mocno zmęczeni i etap do Lavarone potraktują z dystansem. Nic bardziej mylnego! Od pierwszych kilometrów peleton ruszył z wigorem i już na 150 km do mety zawiązała się ucieczka dnia. Najważniejsze podjazdy odcinka numer 17 to: Passo del Vertirolo (11,8 km – 7,7%) oraz Monterovere (8 km – 9,6%), które umiejscowiono w drugiej połowie dystansu. Główni aktorzy zmagań to przede wszystkim zawodnicy świetnie jeżdżący w górach, ale warto tutaj nadmienić, że sporo zainteresowania wzbudził w końcówce swoim atakiem były lider Giro i specjalista od klasyków Mathieu Van der Poel Alpecin-Fenix. Mimo, że musiał uznać wyższość "górali" na "kresce" to zdołał jeszcze wjechać na metę w towarzystwie głównych pretendentów do zwycięstwa w GC czyli Richarda Carapaza Ineos Grenadiers, Jaia Hindleya BORA - Hansgrohe czy Mikela Landy Bahrain Victorious. Na mecie tuż za triumfatorem z Kolumbii zameldował się Gijs Leemreize Jumbo-Visma oraz Jan Hirt Intermarchè-Wanty-Gobert. Liderem nadal pozostaje Richard Carapaz Ineos Grenadiers.

18 etap Giro d’Italia, który... miał być sprinterskim

Po dwóch górskich i trudnych etapach - czwartkowy … wydawało się, że będzie zarezerwowany dla rasowych sprinterów. Organizatorzy na ten dzień przygotowali zdecydowanie krótszy i łatwiejszy odcinek. Drużyny jadące w wyścigu po trudach ponad dwutygodniowej rywalizacji są już dość mocno przegrupowane, a taka sytuacja oczywiście sprzyja indywidualistom i kolarzom ofensywnym. Stwarza również idealną szansę dla ucieczki. Zawodnikami, którzy zagrali na nosie peletonowi, byli tym razem: Edoardo Affini z Jumbo Visma, Magnus Cort Nielsen z EF Education Easy Post, Davide Gabburo z Bardiani Team i Dries De Bondt z Alpecin-Fenix. Kolektyw ten na przestrzeni dystansu 145 kilometrów zdołał odjechać peletonowi - by w późniejszej części skutecznie bronić się przed siłą rozpędzonego "parowozu". Na około 30 kilometrów przed metą przewaga śmiałków wynosiła 2:30, na 10 km około 1 minuty… dalej spadając do kilkudziesięciu sekund. Grupa nie została finalnie doścignięta i mogla rozstrzygnąć rywalizację o podium we własnym towarzystwie. Najszybszym kolarzem okazał się Dries De Bondt, minimalnie pokonując Edoardo Affiniego, natomiast na najniższym stopniu podium znalazł się Magnus Cort EF Education EasyPost. Liderem pozostał Richard Carapaz z INEOS Grenadiers.

Giro d'Italia 2022 - decydujące starcie

Ostatni weekend pierwszego z największych wyścigów etapowych świata był mieszanką taktyki, pragmatyzmu i odrobiny szaleństwa. Najprawdopodobniej każdy z kibiców znalazł na koniec coś dla siebie. Piątkowy 19 etap (pierwszy z 2 górskich) zwiastował poważną walkę. Jednak peleton znów spłatał drobnego figla i trochę zaskakująco (pomimo zapowiedzi wynikających z mapki etapu rozgrywanego w okolicach włosko-słoweńskiej granicy) odcinek ten okazał się jednym z najbardziej nudnych górskich etapów w historii Giro. Jego triumfatorem po finiszu z małej grupy został Koen Bouwman Team Jumbo-Visma. Zawodnik ten, finiszując na szczycie wzniesienia, nieco przyblokował konkurentów w ostatnim zakręcie. Jednak po analizie video sędziowie uznali, że wszystko przebiegało zgodnie z przepisami i utrzymali wyniki w mocy.

20 etap wygrał natomiast Alessandro Covi, który został trochę odpuszczony przez wielkich tegorocznej edycji. Skupili się oni na sobie i odbyli 2 wyścig za plecami zwycięzcy. Nowym liderem w sobotę - dzięki odważnej szarży - został Jai Hindley BORA-Hansgrohe. Odcinek z Belluno do Marmolady w pełni zasłużył na miano królewskiego nie tylko ze względu na cudowne widoki, ale przede wszystkim na przebieg trasy: Passo San Pellegrino (9,6 km i 8,0% przewyższenia), Passo Pordoi (11,9 km i 6,6% przewyższenia) oraz Passo Fedaia (12,9 km i 7,8% przewyższenia). Ostatni podjazd to była prawdziwa poezja, która wynagrodziła kibicom nudę z piątku.

Niedziela to już oczekiwanie na formalność analizy wyniku "czasówki" Richarda Carapaza i Jai'a Hindleya. Do tego stopnia, że zwycięzca jazdy indywidualnej na czas, mistrz Włoch w jeździe na czas Matteo Sobrero Team BikeExchange-Jayco, czekał na dekorację odrobinę w zapomnieniu. Finalnie Carapaz przyjechał na metę z niewielką przewagą nad Hindleyem, jednak benefit czasowy z soboty spowodował, że na podium w Weronie to właśnie Australijczyk wzniósł puchar triumfatora Giro d’Italia 2022. Sprawdziły się opinie formułowane przed startem wyścigu, że będzie on ciekawy zaskakujący, a dla kibiców atrakcyjny. Kolejny raz przekonaliśmy się, że dopóki trwa rywalizacja, wszystko może się zdarzyć. Wielkie gratulacje dla zwycięzców.